Po dupie od Tottenhamu, po dupie od Boltonu...

Kolejny rok w plecy. Kolejne trofea niezdobyte. Kolejne wyśmiewacze komentarze, kolejne zazdrosne spojrzenia w kierunku Old Trafford. United nie gra nic nadzwyczajnego, wygrywa większość spotkań po 1:0, gole strzelają wyłącznie Berbatov i Chicharito, a w bramce dziesiątą młodość przeżywa van der Saar. Ratują ich, co mecz, jak jeden czy drugi to akurat trzeci. Ale to wystarczy, by być mistrzem Anglii, bo żaden inny zespół tak nie potrafi. Arsenal za to potrafi, co innego. Potrafi grać piłkę nie z tej planety i zebrać solidny wpierdol. Nie możliwym jest grać ładnie, grać młokosami i wygrać mistrzostwo? Możliwe, udowodnił to Jurgen Klopp z Borussią. Jemu udało się to, co od siedmiu lat nie udaje się Wengerowi…

Dawno, nawet jak na Arsenal, nie było takiego sezonu. Kompletna porażka na wszystkich frontach. Po mordzie od Birmingham, w brzuch od United, po jajach od Barcy i teraz po dupie od każdego po kolei. Leje nas Bolton, leją WBA, Sunderland, Blackburn i nawet leje Tottenham.  Tak, remisy z takimi zespołami, taki Klub jak Arsenal powinien traktować jak wpierdol, jak bezmyślne stracenie dwóch cennych punktów, a nie jak zdobycie jednego… Kiedy ostatnio Tottenham w jednym sezonie zdobył na nas 4 punkty? W XX wieku jeszcze? W XIX? Naprawdę mam dość patrzenia na to, co się dzieje z naszym Klubem. Dość ciągłych wymówek, obiecanek macanek i serwowania nam tego samego sezon w sezon. Żadnego uczenia się na błędach, żadnej wyobraźni, żadnego pomyślunku. 

Ciarki mnie przechodzą, rzygać mi się chce i naprawdę, naprawdę się boję. Co dalej z Arsenalem? Potrzebujemy piłkarzy, a nie Denilsonów. Potrzebujemy piłkarzy, a nie Squillacich. Nie Rosickiego, nie Eboue, Almunii, Fabiańskiego, Arszawina, Bendtnera, którzy nic nie potrafią. Nie Clichiego i Fabregasa, którym nic się nie chce. Potrzebujemy kogoś, kto, za Arsenal odda na boisku serce i w każdym meczu będzie zapierdalał, aż miło. Więcej Wilshereów, więcej van Persich, więcej Djourou. Mniej Wengera. Dużo, dużo mniej Wengera. Mam wrażenie, że właśnie nasz Boss, nasz ukochany i wielce szanowany profesor ekonomii, jest naszym hamulcem ręcznym. Bo czy jest na świecie inny trener, który akceptuje bycie wiecznym przegranym? Ktoś, dla kogo trzecie miejsce w najsilniejszej lidze świata to sukces? Może tak, jeśli prowadzi się Tottenham czy inne Stoke. Ale nie Arsenal. Arsenal powinien walczyć o mistrzostwo, o zwycięstwo w Champions League, a nie dzielnie bronić trzeciego miejsca. Ale dla Papy Wengera to żaden problem, on wprowadzi paru młodych zawodników, za dwa lata sprzeda ich za 20 mln euro i będzie sztos. A gdzie w tym wszystkim jesteśmy my? Kibice? Gdzie są nasze wymarzone trofea? Gdzieś tam błąkamy się między Denilsonem i Bendtnerem. Bo to oni są przyszłością Arsenalu…

W żadnym innym Klubie tak długo nie trzyma się piłkarskich pokrak i tak długo nie wierzy się trenerowi, że jednak coś z tego będzie. Bo nie będzie. Nie można wygrać pucharu, jeśli w składzie ma się Almunię lub Squillaciego. Po prostu nie można i wszyscy dobrze o tym wiecie. Ale Wenger wie swoje. On wygra mistrzostwo z łamagami w składzie, żeby udowodnić wszystkim, jak bardzo się mylą, a jak bardzo on ma rację. A może to nie w tym leży problem? Skoro United może wygrywać z O’Shea i Fletcherem w składzie, to może nawet bez umiejętności da się wygrywać trofea? A tak, da się! Tylko, że jeżeli brakuje umiejętności to trzeba to nadrabiać bieganiem i charakterem. I w Manchesterze takie ofermy, to można policzyć na palcach jednej ręki, u nas niestety trzeba użyć liczydła. A po za tym Fletcher w każdym meczu biega jak oszalały, walczy, kopie – raz piłkę, raz przeciwnika. U nas, biega co trzeci zawodnik, reszta (w czym zdecydowanie prym wiedzie Arszawin) stoi. Bezczelnie stoi na boisku. Ja grając na podwórku przez półtorej godziny, stoję w miejscu mniej, niż on będąc na Emirates 10 minut. 

Potrzebujemy zmian… Też chciałbym by Arsenal wygrał puchar z Wengerem za sterem, pięknie by było. Ale bądźmy realistami. Jeśli w takim sezonie jak ten, zostaliśmy z pustymi rękami, to jak słabo muszą grać inne kluby, abyśmy w końcu coś wygrali? Na koniec ciekawostka. W ostatnich 11 meczach rozegranych przez Arsenal, nasz Klub wygrywał dwukrotnie. Z Leyton Orient w FA CUP i z Blackpool w Premier League. Czyli te cudowne zwycięstwo nad Barceloną w Champions League (ostatni dobry mecz Arsenalu w tym sezonie) było pięknym początkiem tego okropnego zjazdu w dół. Od tamtej pory dostajemy po dupie od każdego…