Archive for listopada 2011

No i gdzie ten Bayern?

Jak pisałem w poprzednich postach, na portalu iGol.pl zajmuje się Bundesligą, tak więc czasem i tutaj wrzucę jakiś tekst na ten temat. Dzisiaj jest to "Komentarz do Bundesligi", tyle, że tym razem tekst na blogu jest bardziej rozwinięty, niż ten który znalazł się na portalu iGol. Taki bonusik dla was :)


Przed rozpoczęciem tego sezonu Bundesligi wszyscy – od kibiców i ekspertów, po przez działaczy, trenerów i piłkarzy innych klubów, aż po samych zawodników i włodarzy Bayernu jasno twierdzili, że w tym roku monachijczycy nie będą mieli sobie równych. Co niektórzy doszli nawet do wniosku, że lepiej byłoby dać Bayernowi pierwsze miejsce jeszcze przed sezonem, a reszta niech się bije o podium. Póki, co po za świetną serią między drugą a dziewiątą kolejką, Bayern nie pokazał nic, co pozwalałoby myśleć o mistrzostwie.

Song i van Persie kluczem do sukcesu

Szczerze muszę przyznać, że nie oglądałem spotkania z Norwich City, gdyż w tym czasie miałem kilka innych rzeczy na głowie. Z wynikiem byłem jednak na bieżąco, gdyż kazałem młodszemu bratu wysyłać do mnie smsy po każdej bramce, bądź kartce. Brat wywiązał się z zadania doskonale i dzięki temu nie musiałem, co chwilę sprawdzać wyniku, aby wiedzieć jak wygląda sytuacja. Dlatego, że meczu nie widziałem, zdecydowałem się nic o nim nie pisać, bo mijałoby się to z sensem. Bo co miałbym napisać? Że van Persie znowu pokazał klasę? To przecież wie każdy z was. Jednak muszę o tym napisać po meczu z Borussią. Van Persie jest WIELKI, a Arsenal w końcu zaczyna grać tak, byśmy sobie tego życzyli.

EuroPodsumowanie: Znamy wszystkich uczestników Euro

Mój drugi tekst z cyklu EuroPodsumowanie na portalu iGol.pl ujrzał światło dziennie. Serdecznie zapraszam do czytania, a dla tych, którym nie chcę się buszować po internecie, wstawiam go tutaj :)

Nie pomyliłem się przy wytypowaniu czterech ostatnich uczestników przyszłorocznego Euro, ale trzeba przyznać, że znając wyniki pierwszych spotkań, nie miałem prawa się pomylić. Żaden z trzech zespołów, które wygrały pierwsze mecze, nie roztrwonił zaliczki, a Portugalczycy, tak jak to zapowiadałem, rozjechali Bośnię i Hercegowinę.

EuroPodsumowanie: Prawie wszystko jasne

Tak jak mówiłem, jeśli tekst nie okaże się klapą, to wrzucę go i na bloga. No więc sądzę, że jest ok i dobrze się go czyta, tak więc wrzucam i tu. Zapraszam do lektury!

Za nami pierwsze połowy barażowych dwumeczów. Awans do polsko-ukraińskiego Euro praktycznie zapewniły sobie wczoraj trzy drużyny – Czechy, Irlandia i Chorwacja. Jedynie w Sarajewie, gdzie gospodarze podejmowali Portugalczyków, obyło się bez goli i w tym przypadku sprawa rewanżu pozostaje otwarta.

Nic o Arsenalu

Wróciłem do pisania akurat, gdy zaczęła się przerwa reprezentacyjna, czyli w sumie sezon ogórkowy. Teraz trzeba trzymać kciuki za reprezentację, kibicować zawodnikom, z którymi, na co dzień wcale się nie utożsamiamy. Bardziej interesuje mnie zdrowie i forma Sagny, niż Piszczka, Gervinho, niż Obraniaka i van Persiego, niż Lewandowskiego. Nie wiem czy tylko ja tak mam, czy tylko mnie ci „nasi” piłkarze tak mało obchodzą. Ale naprawdę cieszę się, że kibicuję zagranicznemu klubowi. W ten sposób mogę się odciąć od tego całego bagienka, mieć to wszystko gdzieś. Odpocząć od kibicowania na kilka dni, bo w tym czasie nie trzymam kciuków za nikogo.

Reaktywacja

Z takich, a nie innych powodów, mój blog już od dłuższego czasu był martwy. Natłok zajęć, niezwykle zajmujące wakacje, praca, pisanie na pewnym portalu internetowym, ogarnięcie powrotu na uczelnie, kilka facebookowych gier, od których się chyba nawet uzależniłem (czas przeszły, już mi przeszło i nagle mam jakby więcej wolnego czasu), a do tego jeszcze życie osobiste. Tak się jakoś złożyło, że nie miałem czasu, ani nawet chęci, pisać dalej. Teraz, szczerze powiem, wraz z odrobiną wolnego i coraz lepszą grą Arsenalu, chęć powróciła. Sporo mnie ominęło, o wielu rzeczach już tu nie napiszę, bo to bez sensu. Wszyscy pamiętamy koszmarne 8:2 z United, derby z kogutami, obietnicę Wilshere’a o zakończeniu kariery z armatką na piersi, czy w reszcie 5:3 na Stamford Bridge. Do tych spraw nie ma co wracać, będzie tylko o tym, co tu i teraz, albo o tym co dopiero przed nami. Nie jestem jedynym bloggerem i przez ten czas mogliście czytać opinie innych kanonierów, którzy mieli nieco więcej samozaparcia i dyscypliny ode mnie i nie przestali pisać.