Puchar Anglii zdobyty w 2005 roku, to ostatnie trofeum w gablocie najbardziej utytułowanego klubu z Londynu - Arsenalu. Od tamtej pory kibice Kanonierów przeżywają same porażki i niepowodzenia swoich pupili. Na zmianę 3 lub 4 miejsce w lidze oraz finały Carling Cup i Ligi Mistrzów. To wszystko, czym mogliśmy się „cieszyć”.
Rok w rok słyszeliśmy, że to właśnie teraz nastąpi przełom. Że nasi chłopcy stali się facetami. I rok w rok te obietnice były nic nie warte, bo zawsze czegoś brakowało. Albo graliśmy fatalnie, albo mieliśmy potwornego pecha (kontuzja Eduardo). Ale jak mówią szczęście sprzyja lepszym. Chcę wierzyć, że dzisiaj ta sześcioletnia posucha się wreszcie skończy. Że będziemy grać nie tylko efektownie, ale też efektywnie. Że Arsenal nie będzie już uważany w mediach za grupkę nieopierzonych dzieciaków, które co prawda grać potrafią, ale wygrywać to już nie za bardzo. I wierzę, że to wszystko zacznie się zmieniać właśnie od dzisiaj. Że po tym małym sukcesie nastaną następne, dużo większe. Że wygrany finał Pucharu Ligii pociągnie za sobą lawinę trofeów i tryumfów w innych rozgrywkach.
Rok w rok słyszeliśmy, że to właśnie teraz nastąpi przełom. Że nasi chłopcy stali się facetami. I rok w rok te obietnice były nic nie warte, bo zawsze czegoś brakowało. Albo graliśmy fatalnie, albo mieliśmy potwornego pecha (kontuzja Eduardo). Ale jak mówią szczęście sprzyja lepszym. Chcę wierzyć, że dzisiaj ta sześcioletnia posucha się wreszcie skończy. Że będziemy grać nie tylko efektownie, ale też efektywnie. Że Arsenal nie będzie już uważany w mediach za grupkę nieopierzonych dzieciaków, które co prawda grać potrafią, ale wygrywać to już nie za bardzo. I wierzę, że to wszystko zacznie się zmieniać właśnie od dzisiaj. Że po tym małym sukcesie nastaną następne, dużo większe. Że wygrany finał Pucharu Ligii pociągnie za sobą lawinę trofeów i tryumfów w innych rozgrywkach.
Jesteśmy jedynym klubem, który wciąż gra na wszystkich czterech frontach. Głęboko wierzę (choć może ślepo i bezpodstawnie), że w każdej z tych rywalizacji możemy wyjść zwycięsko. I to mimo braków kadrowych, czy licznych kontuzji (tfu, tfu, odpukać!). Bo wydaje mi się, że ci nasi chłopcy wreszcie dorośli. Że zmienili się w tych mitycznych mężczyzn, na których tak długo czekaliśmy. Głęboko w to wierzę. Bo jeżeli 19-letni chłopak potrafi przyćmić i zneutralizować dwóch z trzech najlepszych piłkarzy zeszłego roku (oczywiście według FIFA) to chyba nie jest zwykłym chłopakiem. Jest dorosłym facetem, który wie, czego chce i potrafi to osiągnąć. A skoro ten najmłodszy jest już dorosły, to niby czemu ci starsi mają wciąż być dziećmi?
Mecz zaczyna się za nieco ponad półtorej godziny. Trzymajmy kciuki, bo coś czuję, że jeżeli dziś wygramy, to będzie to ostatni dzień, w którym denerwowaliśmy się o przyszłość naszego klubu.