AC Milan na drodze do ćwierćfinału

No oczywiście, że mogło być lepiej, ale czy mamy powody do narzekania? Milan jest, co prawda mistrzem Włoch, ale trzeba przyznać, że nie prezentuje się jakoś nadzwyczajnie. Na pewno nie mamy się czego bać, trzeba się tylko odpowiednio przygotować do tego dwumeczu. Muszę przyznać, że w przeciwieństwie do większości fanów AFC nie chciałem wylosować FC Basel, tylko Olympique Lyon. Nie to, żebym uważał Francuzów za jakiś specjalnie łatwy do przejścia zespół – mój brat jest kibicem Lyonu i z pewnością taki dwumecz wzbudziłby w domu sporo emocji.

Niestety się nie udało. Lyonowi już w pierwszej parze dolosowano APOEL i muszę przyznać, że po chwili dumania uśmiechnąłem się pod nosem i wysłałem bratu, którego akurat nie było w domu, smsa o treści „Lyon trafił na APOEL. Ciekawe jak to będzie odpaść na Cyprze?”. Co prawda Francuzi wylosowali najlepiej jak się tylko dało, ale skoro klub z wyspy Afrodyty wyeliminował w tegorocznych rozgrywkach np. FC Porto, to czemu nie miałby poradzić sobie z Lyonem? Pożyjemy, zobaczymy. O wiele bardziej interesował mnie dalszy przebieg losowania – gdy zobaczyłem, że wylosowano Napoli to o mało nie zacząłem się modlić – każdy tylko nie oni! Naprawdę. Uważam, że klub z Neapolu był zdecydowanie najsilniejszym spośród nierozstawionych. I gdy zobaczyłem, że na całe szczęście to nie my, a sąsiad zza miedzy, będzie musiał pojechać do Włoch, to kamień spadł mi z serca. Poczułem się o jakieś pięć kilo lżejszy. I kilkadziesiąt sekund później, widząc jak Paul Breitner dolosował Milanowi Arsenal, wcale mi nie przeszło. Cieszyłem się, że nie trafiliśmy na Napoli, a jednie na Milan. Na Milan, który jak najbardziej jest w naszym zasięgu. Nie chcę, abyście pomyśleli, że według mnie z Napoli nie dalibyśmy sobie rady – oczywiście, że byśmy dali. Dwumecz byłby jednak o wiele trudniejszy.

Nie wiem, na jakiej podstawie niedoświadczone w europejskich pucharach Napoli cenię wyżej, niż zawodników Milanu. Zdaję sobie przecież sprawę, że niektórzy z nich, jak Alessandro Nesta, czy Genaro Gatusso osiągnęli w Europie więcej, niż Arsenal, przez całe 125 lat istnienia. Dodatkowo mediolańczycy wyprzedzają w tabeli Napoli o dobre siedem punktów. Choć będąc z wami szczerym, muszę przyznać, że przed losowaniem nie zdawałem sobie z tego sprawy. Jako, że włoska Serie A nie bardzo mnie interesuje, zatrzymałem się jeszcze na informacjach z początku sezonu, kiedy to Napoli dotrzymywało kroku Juventusowi, a Milan błąkał się gdzieś w środku tabeli. Sprawdzając tabelę wkradł się we mnie lekki niepokój, jednak po chwili wszystko wróciło do normy. Napoli to wielka zagadka, nigdy nie wiadomo, czego się po nich spodziewać. A zwłaszcza po tym Cavanim, który w ostatnich 18. miesiącach poczynił tak ogromne postępy. Milan niby dysponuje wielką siłą ognia, jednak na wszystko trzeba spojrzeć jeszcze raz. Cassano, jeśli w ogóle wróci do gry do lutego, to będzie musiał odbudować formę, a Robinho i Pato zdobyli w tym sezonie, licząc wszystkie rozgrywki, po trzy bramki. Tak więc szału nie ma, bo Brazylijczycy są bez formy. Boateng miewa przebłyski, jednak to chyba jeszcze nie jest to, a najgroźniejszy i najskuteczniejszy zawodnik mediolańczyków, Zlatan Ibrahimović, jak to on, w fazie pucharowej Ligi Mistrzów groźny raczej nie będzie. Ma on w sobie to coś, co mu na tym poziomie rozgrywek goli strzelać po prostu nie pozwala, i dobrze by było, jakby nic się w tej kwestii nie zmieniło. No więc doprawdy nie ma się czego bać – są to zawodnicy, z którymi nasi defensorzy, a zwłaszcza będący w formie Vermaelen, powinni sobie poradzić. Nieco dziwnie wygląda też sytuacja mediolańczyków w obronie. Rewelacyjnemu Thiago Silvie – Brazylijczyk jest w tym momencie zdecydowanie jednym z najlepszych  stoperów na świecie – sprowadzono do pary gwiazdę Romy, Philippe Mexesa. Mieli oni tworzyć duet marzeń, a jednak Francuz zupełnie się w nowym środowisku nie odnalazł się i w tym sezonie, biorąc pod uwagę wszystkie możliwe rozgrywki, wystąpił w zaledwie trzech spotkaniach, spędzając na boisku 110 minut. Dla porównania, to mniej więcej o połowę mniej niż Chu-Young Park, czy Ignasi Miquel. Główne role w defensywie odgrywają za to zupełnie anonimowi jeszcze dwa lata temu zawodnicy – Ignazio Abate i Luca Antonini. Włosi pod koniec 2009 roku przebojem wdarli się do wyjściowej jedenastki Rossonerich, ale przeciętnemu zjadaczowi chleba ich nazwiska w dalszym ciągu są zupełnie obce. Jednak to nie upoważnia naszych piłkarzy do ich niedoceniania – obydwaj, patrząc na statystyki, prezentują się całkiem dobrze, a Abate zadebiutował nawet w reprezentacji. 

No więc muszę przyznać, że losowanie ani mnie jakoś specjalnie nie zmartwiło, ani zbytnio nie uradowało. Jednak Milan to zawsze Milan i łatwo z pewnością nie będzie. Włoski zespół będzie zapewne konsekwentny i precyzyjny aż do bólu i przez bukmacherów okrzyknięty zostanie faworytem. Jednak, będąc przy tym bardzo subiektywnym, więcej atutów widzę po naszej stronie. Mamy przecież niesamowitego van Persiego, dynamicznych skrzydłowych, nadspodziewanie dobrze spisujący się w tym sezonie środek pola dowodzony przez Alexa Songa i odkrytego w tym roku dla europejskiej piłki Wojtka Szczęsnego. Jeśli dodamy do tego powracających do zdrowia Sagnie, Wilshere’a i Santosa to wygląda to naprawdę nieźle. Na tyle dobrze, aby nie musieć bać się przeciwnika i ze spokojem podejść do rywalizacji o ćwierćfinał LM. Oczywiście sporo może zmienić się w styczniu, kiedy to kluby znowu będą mogły wydawać grube miliony na nowych zawodników. Póki co nie zapowiada się, abyśmy mieli się wzmacniać, więc może lepiej, aby i w Milanie nie było takich planów.

Na koniec jeszcze cytacik Bossa.

Mamy wiele dobrych wspomnień związanych z San Siro, dlatego nie ma wątpliwości, że będzie to niezwykle ciekawa rywalizacja. Można powiedzieć, że spotkają się drużyny, które równie dobrze mogłyby trafić na siebie dopiero w ćwierćfinale. Nie chcę mówić za wiele, bo każdy doskonale zna obydwa zespoły – to słowa Wengera.

Ja mam tylko jedno pytanie. „Mamy wiele dobrych wspomnień związanych z San Siro”. Chodzi tu o sztab szkoleniowy? Bo jeśli mam wymieniać piłkarzy, którzy zagrali w pamiętnym pojedynku z Milanem, w 2008 roku, to nie będzie mi do tego potrzebna żadna głębsza matematyka. Z zawodników, którzy do tej pory są w Arsenalu, na San Siro zagrali tylko Bacary Sagna (od początku meczu) i Theo Walcott (wszedł w 71. minucie). Na ławce rezerwowych całe spotkanie przesiedział van Persie, no i to by było na tyle. O meczu z Interem, rozegranym w 2003 roku, przez grzeczność, już nie wspomnę. Jeśli ta trójka ma zarazić „wieloma dobrymi wspomnieniami” resztę drużyny, to lepiej niech zaczął już teraz. Byle by się wyrobili przed lutym.

PS: Czekam na losowanie ćwierćfinałów i przydzielenie nam Lyonu :)