Jak to możliwe, aby drużyna, która na San Siro poddała się praktycznie bez walki trzy tygodnie później, na Emirates Stadium w tak cudowny sposób ograła mistrza Włoch? Milan był wczoraj bez szans. Bez szans na zwycięstwo, bez szans na remis, bez szans nawet na honorowego gola. Szkoda, że zabrakło tak niewiele, aby mediolańczyków wyrzucić z Ligi Mistrzów. Jednak, gdy pierwszą część dwumeczu oddaje się praktycznie walkowerem, trudno jest później walczyć o awans.
Muszę przyznać, że przed meczem nie wierzyłem w cud i wielką pogoń za wynikiem. Mając w pamięci bezradność Kanonierów na San Siro liczyłem po prostu na godne pożegnanie z Ligą Mistrzów. Na zwycięskie spotkanie, które sprawi nam wiele radości i które pokaże, że ostatnie wyniki – z Tottenhamem i Liverpoolem, nie są przypadkowe. Jednak to, co zobaczyłem, zwłaszcza w pierwszej połowie, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Zawodnicy Arsenalu rozegrali wczoraj najlepszy mecz w tym sezonie. Tak dobrze grających Kanonierów chcieliby oglądać co tydzień, a nawet co trzy dni – po prostu jak najczęściej. Nie dość, że podania w końcu docierały do adresatów, że gole strzelał ktoś inny niż van Persie, to jeszcze okazało się, że nasi ulubieńcy potrafią strzelić gola z rzutu rożnego i że wiedzą czym jest pressing.
Nasi zawodnicy od samego początku pokazywali, jak bardzo im zależy na odzyskaniu twarzy – od pierwszych minut grali ostro, bezpardonowo i na pograniczu faulu. Aż kipiała z nich rządza zwycięstwa – coś takiego rzadko się u nich objawia. Sędzia był jednak przeczulony na wszelkiego rodzaju starcia i od razu gwizdał faule i wymachiwał kartkami. Miałem wrażenie, że gdyby panu Damirowi Skominie przyszło sędziować w Premier League, to po pierwszych piętnastu minutach pokazałby ze trzy czerwone kartki. Piłka to jednak sport kontaktowy, a uznawanie każdego dotknięcia rywala za faul jest rakiem, który powolnie uśmierca tę dyscyplinę.
Gdy gola strzelił Koscielny uśmiechnąłem się pod nosem przypominając sobie, że mniej więcej w tym samym czasie osiem lat temu na prowadzenie wyszło Deportivo La Coruna. Gdy po kilku następnych minutach błąd defensywy Milanu wykorzystał Tomas Rosicky po prostu mnie zatkało. Czyżbyśmy mieli szanse na awans? Czyżby historia, którą napisało Deportivo, miała się powtórzyć? Z tak słabo grającym Milanem to przecież możliwe. Nagle bum! 3:0. Oxlade-Chamberlain dostał piłkę, wbiegł w pole karne i pozwolił się sfaulować dwójce rywali jednocześnie. Gdy do jedenastki podszedł van Persie miałem pewne obawy, że holender może spalić się psychicznie – nie wiem czemu, po prostu się bałem – i nie trafić. On jednak pewnie zrobił to co potrafi robić najlepiej – pokonał bramkarza i podwyższył prowadzenie. Zauważcie proszę, jak zachował się w tej akcji AOC – przyjęcie, przyspieszenie, zbiegnięcie do środka. A teraz wyobraźcie sobie, że zamiast 18-latka (on ma dopiero 18 lat, matko, co to będzie za zawodnik) w tym miejscu był Theo Walcott. Jak zachowałby się nasz kochany Theo? Przyjęcie, przyspieszenie, zejście do bocznej linii, próba wrzutki, strata piłki. W ośmiu przypadkach na dziesięć tak właśnie by było. W pozostałych dwóch po zbiegnięciu do boku boiska próbowałby wrócić do pola karnego i strzałem w długi róg pokonać bramkarza (czy on w ogóle umie strzelać gole w inny sposób?). Trzeba przyznać, że mimo większego doświadczenia Theodora, umiejętnością dokonywania dobrych decyzji Alex bije go na głowę.
Biegać na pełnych obrotach jednak nie da się przez 90 minut. Nie na takim poziomie, mając za rywala tak dobry zespół, nawet, jeśli prezentuje się tak słabo. Wiadomo było, że prędzej czy później zmęczenie da o sobie znać i tak się rzeczywiście stało. W przerwie powietrze z Kanonierów zeszło, a i Milan zagrał dużo mądrzej i uważniej w obronie. Szansę na trafienie miał jeszcze van Persie, ale on wczoraj mimo wszystko nie przypominał samego siebie i zupełnie jak nie on, dogodną sytuację zmarnował. To była właściwie jedyna okazja naprawdę warta odnotowania, jaką stworzyli sobie po przerwie zawodnicy Arsenalu. Gdyby RvP szansę wykorzystał i doprowadził do dogrywki, to nie wiem, czy nasi zawodnicy by ją wytrzymali. Już pod koniec regulaminowego czasu gry oddychali rękawami, a dodatkowe 30 minut mogłoby ich doszczętnie wykończyć. Zwłaszcza, że pierwszy raz od naprawdę dawna udowodnili, że stosowanie pressingu nie jest im obce. A w dzisiejszym futbolu pressing jest kluczem do sukcesu.
Naprawdę przyjemnie było obejrzeć spotkanie, w którym Arsenal tak wyraźnie dominował i to mając za przeciwnika zespół z najwyższej europejskiej półki, a nie Leyton Orient. Kanonierzy udowodnili, że grać w piłkę potrafią naprawdę nieźle i szkoda, że nie są w stanie prezentować się tak w każdym meczu – wtedy zamiast podziwiać Barcelonę, cały świat mówiłby o magicznym Arsenalu :)
Na osobne słowo zasługuje jeszcze Rosicky – Czech przeżywa drugą młodość i wygląda jakby dopiero co dołączył do klubu. Jakby próbował udowodnić trenerowi i kibicom, że nadaje się do ich klubu i że jest w stanie wnieść jakość, której do tej pory w środku pola brakowało. Naprawdę z wielką przyjemnością patrzy się na tego zawodnika, gdy wreszcie spokój dały mu kontuzje, a gra znowu sprawia mu przyjemność. Tomas jest w tym momencie dla klubu tym, kim do tej pory był Fabregas – liderem środka pola, potrafiącym popisać się nieszablonowym zagraniem i mającym naprawdę duży wpływ na ofensywną grę zespołu. Oby był nim jak najdłużej, bo świetnie się z tej roli wywiązuje.
No więc jeśli już się odpada z jakichkolwiek rozgrywek to powinno się robić właśnie w takim stylu. Wtedy nawet najbardziej wybredni kibice będą zmuszeni wybaczyć swoim zawodnikiem niepowodzenie.
PS: Gdy pisałem ten tekst na Twitterze pojawiły się informacje, że Lukas Podolski został Kanonierem. Oczywiście nie już teraz, ale dopiero od następnego sezonu. Kwota odstępnego miałaby wynieść 13 milionów euro. Jeśli te informacje są prawdziwe, to trzeba przyznać, że zarząd w końcu przejrzał na oczy i rzeczywiście planuje wzmocnić drużynę.
PS 2: Messi właśnie strzelił czwartego gola Bayerowi Leverkusen. On chyba naprawdę jest z PlayStation.
I na końcu tradycyjnie wideo ze spotkania :)
Arsenal v AC Milan przez pilkook
I na końcu tradycyjnie wideo ze spotkania :)
Arsenal v AC Milan przez pilkook