Almunia i Squillaci po raz kolejny zaprezentowali to, z czego znani w piłkarskim świecie są najlepiej. Brak myślenia, brak umiejętności i zawalanie Arsenalowi kolejnych spotkań. Co, jak co, ale to, ci panowie akurat robić potrafią. Szczerze mówiąc nie mam do nich większych pretensji, bo niczego więcej od nich oczekiwać nie mogę. Pretensje mam do Wengera, który widząc ich, na co dzień, dalej jest święcie przekonany, że są wystarczająco dobrzy by reprezentować najbardziej utytułowany klub z Londynu. I to do niego mam pretensje, że woli w składzie wystawić Squillaciego, niż Miquela.
Przecież sezon i tak mamy już praktycznie z głowy, więc lepiej ogrywać młodego zawodnika, który może nam w niedalekim czasie dużo dać, niż uparcie stawiać na ledwo człapiącego po boisku „Toto” (taki przydomek SS zyskał w Sevilli, ale dalej nie mam pojęcia, co miałby on oznaczać). Po za tym, w swoich dwóch dotychczasowych występach w pierwszym składzie młody Hiszpan przekonał mnie do siebie o wiele bardziej, niż Francuz przez cały sezon.
Przecież sezon i tak mamy już praktycznie z głowy, więc lepiej ogrywać młodego zawodnika, który może nam w niedalekim czasie dużo dać, niż uparcie stawiać na ledwo człapiącego po boisku „Toto” (taki przydomek SS zyskał w Sevilli, ale dalej nie mam pojęcia, co miałby on oznaczać). Po za tym, w swoich dwóch dotychczasowych występach w pierwszym składzie młody Hiszpan przekonał mnie do siebie o wiele bardziej, niż Francuz przez cały sezon.
Lehmann i Miquel to według mnie (pod nieobecność Fabiana, Chesneya, Verminatora i DJ) lepsze wyjście niż Almunia - SS. Lehmann może i nie grał w piłkę od 8 miesięcy, ale powiedzmy sobie szczerze… Musiałby chyba ważyć 120 kilo i być niezrównoważony psychicznie (wcale nie twierdzę, że z psychiką Niemca jest najlepiej mając w pamięci m.in. jego sikanie podczas meczu) by bronić gorzej od Manu. Hiszpan jest po prostu rażąco słaby, a my ciągle (mając w pamięci jego życiowy występ przeciwko Barcelonie w zeszłym roku) próbujemy sobie wmówić, że jednak jakiś tam poziom prezentuje. A prawda jest taka, że Almunia nie prezentuje żadnego poziomu, ani nawet pionu. Przestańmy się oszukiwać i ślepo wierzyć, że miałby miejsce w składzie choćby Wolves czy WBA. Co nie leci w kierunku naszej bramki, gdy strzeże jej Almunia, to wpada. Albo od czasu do czasu odbije się od niego i wypadnie na róg. Ale z tego rogu i tak będzie gol, tak, więc koło się zamyka.
Mówcie, co chcecie, wyzywajcie mnie od haterów i zlinczujcie za to, że nie popieram takiego wengerowania składem*. Ale nie zgadzam się, by zawodnicy tak słabi mieli miejsce w takim Klubie, jakim jest Arsenal. Czemu Almunia, Squillaci, Rosicky czy Denilson mają grać w jednym z najlepszych klubów starego kontynentu, gdzie ich partnerami na boisku są Nasri, Fabregas czy van Persi, podczas gdy umiejętności wystarcza im, co najwyżej na grę o utrzymanie we Francji czy Włoszech? Szkoda, że Wenger nie umie się przyznać do błędu transferowego i trzyma się piłkarzy, z którymi nic nie zwojuje. Szkoda, że nie umie powiedzieć „stop” i wytransferować takiego delikwenta z Klubu. W sumie żaden problem, ale duma nie pozwala. I to tego zazdroszczę np. Barcelonie. Tam, gdy piłkarz się nie sprawdza i zawodzi, gdy nie pasuje do zespołu, to nie czeka się na jego lepsze jutro licząc przy okazji ile punktów straciła przez niego drużyna. Tam się go po prostu sprzedaje, oddaje, wypożycza. Po to, by zrobił miejsce lepszym od siebie, takim, którzy mają umiejętności by pchać Klub ku lepszemu. I nie ważne czy jest to wielka nadzieja Dos Santos, super gwiazda Ibrahimović, czy jeden z najlepszych środkowych pomocników świata – Yaya Toure. Zasada jest prosta – nie pasujesz do tego zespołu piłkarsko, albo mentalnie – wypad. A u nas w kółko te same błędy i ciągnięcie za uszy piłkarzy przez 6 sezonów, z nadzieją na lepsze jutro.
Mój brat, kibic Lyonu żeby nie było, zauważył bardzo fajną (wcale nie fajną) rzecz. Napad Barcy Messi – Villa – Pedro, już został okrzyknięty przez dziennikarzy i „ekspertów” tercetem MVP (ze względu na pierwsze litery nazwisk [tak wiem, że Pedro, to nie nazwisko, ale wiadomo ocb]). Arsenal też ma takie trio. Squillaci – Almunia – Denilson. Pomyślicie – „żartowniś”, ale coś w tym jest. Weźcie te pierwsze literki z ich nazwisk i sami sprawdźcie, co z nich wychodzi. Smutne, co? Almunia, puszcza wszystko, co leci w jego kierunku i to, co nie leci też. Squillaci nabrał Wengera i wszystkich kibiców AFC, że potrafi grać w piłkę i warto w niego zainwestować. Ciekawe jak mu idzie w pokera? A Denilson 99,9997% podań w sezonie wykonuje do tyłu. On albo inaczej nie umie, albo po prostu sądzi, że akurat inaczej się nie dało i zrobił dobrze. Obie wersje są nie tyle śmieszne, co straszne (dlatego, że jedna z nich jest prawdziwa), no i sprowadzają się do tego samego – wywalenia Denilsona jak najdalej z Londynu.
Fajnie, że wrócił Lehmann. Niemiec jest takim wariatem i liderem, o którego nie tak dawno się dopominałem. Kimś, kto może tę drużynę pociągnąć, dać kopa w dupy i nawrzeszczeć na stojących i czekających na gwizdek Kanonierów, żeby się ruszyli. Bardzo na niego liczę, bo to jedyny prawdziwy zwycięzca i lider, jakiego mamy w zespole. Jens to jedyny, który pamięta trofeum zdobyte z armatką na piersi. Oby tylko nie zapomniał, jak się broni strzały w Premier League, bo albo gramy z Lehmannem, albo bez bramkarza. W sumie nawet taki bramkarz, który zapomniał jak się broni, to jednak lepsze rozwiązanie.
Obiecałem też, że w następnym wpisie będzie też coś o Sir Fergiem. Chodziło o to, że mający w kieszeni całe FA i władze EPL Ferguson, został bandycko zawieszony na 5 spotkań. Fani United węszą teorie spiskowe, piłkarze z Manchesteru domagają się sprawiedliwości, Rooney twierdzi, że wcale nie faulował, Massimo Busscca, wciąż rozdaje żółte kartki na lewo i prawo, a biedny starszy pan, był taką decyzją na tyle zaskoczony, że zapomniał się od niej odwołać. I rzeczywiście, stało się! SAF 5 meczów zamiast na trenerskiej ławce, spędzi na trybunach. Można z radością w głosie i poczuciem, że sprawiedliwości stało się zadość krzyknąć głośne „NARESZCIE!”. Tyle, że oprócz poprawienia nam samopoczucia to na niewiele nam się to zda. Niewielka to różnica, bo United pierwszy taki mecz ma już za sobą, a dalej gra tak samo jak grało – nudno, baaaraadzo wolno i bez jakkolwiek rozumianego polotu w grze. Decydującego gola strzelając w ostatnich minutach, mając przy tym więcej szczęścia niż rozumu. Ale tak widocznie już musi być i nie ma się, co dziwić, czy denerwować. Fergie posiedzi sobie na trybunach, a diabły i tak w następnych czterech spotkaniach zanotują pewnie jakiś szczęśliwy remisie i ze trzy zwycięstwa (najprawdopodobniej po 1:0). Szkoda.
*Wengerowanie składem – promowanie i wciskanie na siłę zawodników bez umiejętności wystarczających do reprezentowania Klubu. Z wengerowaniem nieodparcie łączą się: niechęć do transferów, przekonanie, że kadra zawsze jest wystarczająco liczna i ciągła wiara w umiejętności nawet największej ciamajdy.